Nie wiem, może już mi się przejadły opowieści o ludziach, którzy słuchają obcych zamiast porozmawiać ze swoimi bliskimi... A może jest to kolejny przykład, że nie każdą historię należy rozciągnąć do 16 odcinków... Początek jest znakomity i bardzo obiecujący, ale potem robi się chaotycznie, sztampowo i... koszmarnie nudno, i nawet śliczna Shin Min-A nic na to nie poradzi (ale przynajmniej nie denerwuje, jak Lee Seung-Ki monologujący płaskim, podniesionym głosem czy No Min-Woo z jedną, tragiczno-cierpiącą miną). Do zapamiętania jedynie Song Dong-Il jako reżyser filmów akcji, z wieczną zapałką w kąciku ust.