Cage w swojej jakże bogatej filmografii, chyba nigdy nie miał tak świetnych dialogów. Mówi się, że to Tarantino pozwala swoim postaciom nawijać bez ustanku, a tu proszę, takie małe arcydzieło i to w wykonaniu kogoś, po kim byśmy się tego nie spodziewali.
Sam film to komedia z horrorem, elementami gore. Raczej dla fanów takiego gatunku filmów. Ludziom, którzy nie lubią tego stylu bym go nie polecił, ale jak lubisz nonsensy i rzeki krwi to można obejrzeć.
Jak mówiłem wcześniej, genialne dialogi Cage'a. 7/10 za ten aspekt filmu.
A kto to przyszedł? Pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy. Pogromca uśmiechów dzieci.
Tak, ten film to kopalnia grepsów porównywalna z pierwszą częścią "Psów" Pasikowskiego. Ten dar elokwencji jaką popisuje się postać grana przez pana Mikołaja Klatki przyćmiewa jedynie kunszt aktorski pani Tosty. Nie widziałem jej innych kreacji ale przyszło mi do głowy, że desperat, który na planie tegoż filmu klepnąłby to dziewczę w pupę, straciłby potem sporo czasu na wyciąganie drzazg z dłoni.
Nie wiem czy Tost, to jakiś slang na suchara w znaczeniu tego słowa (aka płaska), o które tobie chodzi. Ale kto wie, codziennie powstają jakieś neologizmy. ;)
Aktorka nazywa się Emily Tosta i mimo, że jest młoda i nawet ładna, to oglądając ten film miałem wrażenie, że jest jedną z lalek, która zaraz zaatakuje Kejdża. Być może aluzja z drzazgami była niefortunna. Babeczka wprawdzie gra jak drewno ale ktoś musiał ją wyheblować zanim dostała tę rolę.
Wiem, wiem, do tego właśnie piłem. Jej niefortunne nazwisko stałoby się synonimem kobiet jej urody.