Zjawiskowa Viviane Romance gra tu rolę, w pewnym sensie, tytułową. Jak twierdzi enigmatyczny i egzotyczny bohater w turbanie (kucharz pokładowy okrętu, który przywozi nas do miejsca akcji), „Maya” oznacza iluzję. Z początku mówi o tym pojęciu odnośnie miłości, w trakcie rozmowy z jednym z marynarzy, jeszcze na morzu. Później zaś okazuje się, że Mayą, a więc Iluzją, jest główna bohaterka – dziwka portowa. Nie ma ona własnej tożsamości, gdyż dla każdego z mężczyzn jest kimś innym – z reguły wspomnieniem po utraconej miłości do innej kobiety.
„Maya” to dośc nietypowy obraz, który ciężko jednoznacznie przypisać do jakiegoś gatunku, ciężko też jednoznacznie stwierdzić, jaka jest wymowa. Klimat jest oniryczny, ale osadzony w realiach małego portu, gdzie roli się od prostytutek i marynarzy. Porusza wątek miłosny, ale w nietypowy sposób. Opowieść snuje się, powiedzmy, obyczajowo, ale pojawiają się motywy niemalże fantastyczne, kryminalne, romantyczny, a nawet szczypta humoru.
Całość ma świetny klimat i jest niedługa, tak więc ogląda się to naprawdę bardzo dobrze. Do tego przez większość czasu na ekranie podziwiamy Viviane Romance i zwłaszcza jej fanom polecam koniecznie zobaczyć ten film.
Sorry, jakoś przeoczyłem pytanie, owszem - posiadam. Jeśli nadal szukasz odezwij się na priw.
Link do pobrania martwy, a filmu już nie mam, ale mam napisy ang. Daj maila to Ci wyślę. Odp. szybko, bo zaraz jakiś służbista zbanuje nam tą gadkę za promowanie piractwa :P