niezależny wydźwięk, symboliczna konwencja jest tylko przykrywką, narzędziem, to nie żadne arcydzieło, to nawet nie jest dzieło tylko nędzna pseudo_fabuła, której fundamentem jest jedynie pomysł.
Gus Van Sant wpadł na koncept zrobienia filmu o zagubieniu muzyka, uzależnieniu, ułomności radzenia sobie z rzeczywistością.
Chyba.
Zostal sam pomysl, bez mozliwosci realizacji.
Film to 1,5 godziny jęków, powolych ruchow kamery i niefortunnych, rzadkich dialogow. Nie daje odpowiedzi, nie zmusza do reflekcji, zatem coz to za film?
Pomyłka.
zgadzam sie z tobą...w filmie nic sie nie dzieje...nie ma nawet dobrej muzyki....rozczarował mnie i to bardzo
reżyser podobno nie uzyskał praw do wykorzystania muzyki Nirvany w filmie ( Love sie nie zgodzila....), co nie zmienia faktu, że film jest nędzny.
bo kiedyś, zanim interfejs filmwebu sie sie zmienil, dodawalam wszystkie filmy, ktore widzialam do ulubionych, zeby miec wglad, tyle