Udana (do polowy) satyra polityczna o komiku (Robin Williams wciaz w niezlej formie) ktory zostaje prezydentem USA. Niestety gdzies po godzinie robi sie mdlo, malo smiesznie i sentymentalno-amerykansko. A bohaterka grana przez Laure Linney wkurzala mnie niemilosiernie.
Ja bym powiedział że świetne jest pierwsze 30-40 minut, następne pół godziny jest naprawdę słabe, no i na koniec film się trochę rozkręca, ale nie tak bardzo jednak, jak początek.
wydaje mi się że właśnie dzięki niej było autentycznie, może nie było w tym trochę ładu i składu ale tak bywa w prawdziwym życiu i z prawdziwymi ludźmi - ładnie, gładko i błyskotliwie dzieje się tylko poprzez ekran telewizora