Michael Pena gra uzależnionego od seksu agenta FBI. Jego partnerem jest były kaskader pokazów motorowych, który fartem dostaje się warunkowo do jednostki policji patrolującej autostradę.
Czasem brakuje realizmu. Ale w tego typu komediach nie chodzi o stuprocentowy realizm. Sporo żartów o seksie. Niektóre nawet bardzo udane (scena w szatni i rozmowa o homofobii). Nie nudziłem się w trakcie. Jest trochę akcji i trochę humoru.
Jednak teksty o lizaniu kakaowej dziurki budzą co najmniej niesmak.
Naprawdę dzisiaj standardem jest pieszczenie językiem "kakaowej dziurki" partnera?? Tak przynajmniej twierdzą twórcy filmu. Nie wiem, chyba nie jestem na bieżąco. We mnie powstaje uczucie obrzydzenia.
Pewnie za 10 lat standardem będzie 'sranie' na partnera.
Dokąd to wszystko zmierza?