Recenzja filmu

Drakula 3D (2012)
Dario Argento
Rutger Hauer
Thomas Kretschmann

Hrabia sfatygowany

O tym, że Argento to bóg kina, wiemy wszyscy. Reżyser uczynił Drakulę zdolnym do przemiany w przerośniętego robala, a jego ekranizację i tak opatrzono wstępnym komunikatem o "istotnym znaczeniu
Włochy były swego czasu sercem europejskiego kina, a w gatunku filmu grozy – jego wizytówką. Rozmiłowani w horrorze maniacy na nowe produkcje Mario Bavy czy Lucio Fulciego wyczekiwali z wypiekami na twarzy. Emocje większe niż wymienieni artyści wzbudzał już tylko Dario Argento, twórca tak kultowych pozycji jak "Suspiria" czy "Głęboka czerwień". W najpłodniejszym dla siebie okresie kinematografia włoska płodziła po czterysta filmów rocznie. Sam ojciec chrzestny giallo, jak zwykło się określać Argento, tylko w 1971 wydał dwa pełne metraże. Dziś tytułów made in Italy powstaje w ciągu roku kilkunastokrotnie mniej, a reżyserzy jak Lamberto Bava i Luigi Cozzi ("Przygody Herkulesa") lamentują, że ciężko jest Włochom kręcić horrory. W przypadku Argento – którego ostatni film, "Drakula 3D", będzie obiektem niniejszej recenzji – sytuacja się komplikuje. Włochowi, owszem, tworzy się niełatwo, bo na realizację jego projektów przeznacza się od ponad dekady przysłowiowe grosze. Druga strona medalu jest taka, że Argento – niegdyś gatunkowy tytan, obecnie reżyser sfatygowany – marnotrawi nawet najniższe budżety.

Historię Drakuli zna każdy. Wschodnioeuropejskiego arystokratę odwiedza Jonathan Harker, młody notariusz, narzeczony pięknej Miny. Hrabia, będący wampirem i postrachem okolicznej wioski, postanawia zdobyć dziewczynę, jako że przypomina mu zmarłą wieki temu żonę. Argento, obstając przy klasycznym szkielecie fabularnym, nadaje opowieści inny niż można by się spodziewać ton. Jego filmu nie porównamy do horrorów ze stajni Hammera. Bliżej mu do "Krwi dla Draculi", wyprodukowanego przez Andy'ego Warhola pastiszu kina wampirycznego, który ociekał tandetą i seksem, a jednocześnie zachwycał wysublimowaną formą. Bliżej, lecz nie całkiem blisko. "Drakuli 3D" brakuje warholowskiego, kiczowato-artystycznego kroju. W filmie roi się od golizny i przemocy, całość jednak jarmarcznie wykrzyczano, nie nadając jej jarmarcznej poezji. Patową sytuację ratuje poniekąd obsadzony w roli tytułowej Thomas Kretschmann, którego kuriozalna, wymruczana kreacja – mimo że drętwawa – może być uznana za najmocniejszy punkt projektu. Kretschmann, kiedy tylko kusząco nie pomrukuje, niezbyt pokaźny czas ekranowy spędza na objawianiu grymasów, sugerujących osiąganie mikroorgazmów. Dla takiego krwiopijcy warto zostawić uchylone okno.

Rola Kretschmanna jest absurdalna, w najlepszym tego słowa ujęciu: tylko dzięki niemu można się "Drakulą" podniecać. Inny rodzaj absurdu przejawiają zaaranżowane w stereoskopii efekty 3D. Zrealizowane nad wyraz nieumiejętnie, nijak nie są one w stanie konkurować z efektami z rówieśniczych horrorów trójwymiarowych. "Pirania 3D" kosztowała twórców dwadzieścia pięć milionów rzetelnie spożytkowanych dolarów. Film omawiany powstał w oparciu o budżet 5,5 mln EUR, a najbogatszą w jego ofercie jest scena, w której Drakula nawiedza wioskę pod postacią... modliszki.

O tym, że Argento to bóg kina, wiemy wszyscy. Reżyser uczynił Drakulę zdolnym do przemiany w przerośniętego robala, a jego ekranizację i tak opatrzono wstępnym komunikatem o "istotnym znaczeniu kulturalnym". Śmiem jednak wątpić, by adaptacja faktycznie takową była. Gdy Hrabia nie zabija nikogo odnóżem chwytnym, jego miejsce zajmuje Lucy (Asia Argento w haniebnie kiepskiej roli drugoplanowej), cycata ekshibicjonistka o usposobieniu opiumisty. Kiedy ucichają jej durne chichoty, do akcji wkracza Claudio Simonetti – zdolny kompozytor, który sklecając ścieżkę dźwiękową "Drakuli 3D" znacząco przesadził z zastosowaniem kosmicznego thereminu. Dario Argento też był kiedyś zdolny, zdolny szalenie; nic więc dziwnego, że jego bieżące dokonania łamią fanom horroru serca. Ostatni film Włocha poza nasyconymi, ładnie wykadrowanymi zdjęciami i rolą pierwszoplanową nie ma w ofercie niczego, co można by uznać za zaletę.

Kino all'italiana okres boomu produkcyjnego ma już za sobą. I choć nie oznacza to, że film włoski ma się kiepsko, lepiej miałby się, gdyby hrabia Dario Argento przeszedł na reżyserską emeryturę.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones